2009-04-26

w między_czasie :)

„Prawdziwa wiedza, to znajomość przyczyn”, powiedział Arystoteles i za jakiś czas oddał ducha.

Gdyby chcieć mówić poważnie o barierach rozwoju sektora odnawialnych źródeł energii w Polsce, zgłębić ten temat do dna, rozpoznawać, implikować i wskazywać, edukować, oświecać, nauczać i pouczać - z poczucia bezradności, niemocy i frustracji, można by oddać ducha zdecydowanie przed stosownym i zaplanowanym nam przez Najwyższego czasem. 
Poza wszystkim, trudno wyzbyć się przekonania, ogarniającego nas zewsząd przeświadczenia, że ta gruntowna analiza, staranna diagnostyka, częstokroć odnosi odwrotny skutek, wręcz jakby stawała się wskazówką dla wrogich zagadnieniu podmiotów, i chcąc nie chcąc, stawała się odpowiedzią na pytanie: „jak precyzyjniej trafiać w słabe punkty rozwijającej się niszy”?

Przyznam szczerze, że zabierając się do pisania tego listu do Państwa, miałam zamiar tchnąć porcję optymizmu, utrzymać ten list w duchu nadziei na doskonalenie zjawiska koegzystencji na rynku energetycznym podmiotów związanych zarówno z sektorem energetyki konwencjonalnej, jak i odnawialnej. Utrzymać list, w duchu nadziei na wspólną budowę nowoczesnego, zrównoważonego systemu energetycznego. 

W tym samym czasie, do Vortalu ‘Energie Odnawialne’, spłynęła część korespondencji dotycząca uwag do projektu: „Polityka Energetyczna Polski do roku 2030” .
Uwagi pochodzą od wiarygodnych ekspertów, związanych z sektorem odnawialnych przez dziesięciolecia. Z ich dokonań, zarówno na rynku polskim, jak i zagranicznym – a niestety, często bardziej zagranicznym – wciąż możemy być dumni. Wszystkie te listy, i wprost, i pomiędzy wierszami, zawierają pretensję. Pretensję, skierowaną do polityków odpowiedzialnych za kształtowanie polskiej polityki energetycznej, zarówno o niedostateczne rozpoznanie krajowych możliwości wytwórczych sektora źródeł odnawialnych, jak i brak jednoznacznych i uproszczonych procedur administracyjno-prawnych, umożliwiających rozwój mniejszych instalacji i podmiotów chcących wykorzystywać źródła odnawialne. 

Jednoznaczna, mądra, nowoczesna polityka energetyczna, generująca strategie długoterminowe i ściśle przyporządkowane i korelujące z nią strategie krótkoterminowe; prewencyjne i interwencyjne zespoły ekspertów, monitujących te korelacje i badające wrażliwość podporządkowanych strategiom sektorów, na zachodzące w otoczeniu zmiany; dokładanie wszelkich starań, aby możliwie maksymalnie w procesach wytwórczych wykorzystywać krajowe technologie i zasoby; przemysł związany na tyle mocno z krajowym, intelektualno-naukowym zapleczem, by mógł pełnymi garściami czerpać zarówno z bogatych zasobów polskich inżynierskich elit - w ten sposób będąc najlepszym stymulantem i wskazaniem kierunków i stosownej intensywności rozwoju zarówno badań naukowych, jak i intelektualnych zapleczy i elit – wszystko to ciągle bardziej political fiction, niż zapowiedź możliwych do przeprowadzenia zmian.
A wystarczyłby powyższy scenariusz z dostosowanym do niego skonstruowanym sprawiedliwie systemem finansowania i zrównoważony energetyczny system gotowy. 

W zamian pojawia się coś co przypomina naprzemienną energetyczną ksenofobię z ksenolatrią. Tak jakby wciąż nie można się było zdecydować, czy to my chcemy tę politykę kształtować, czy chcemy, żeby nam ją kształtowano. 
Ze względu na panujące uwarunkowania geopolityczne, obowiązują nasz kraj pewne umowy i zobowiązania, dotyczące między innymi rodzaju i ekologicznej jakości wytwarzanej energii, ale na prowadzoną w naszym kraju, dla naszych obywateli politykę, powinny mieć największy wpływ podmioty, których nadrzędnym celem, jest dbałość o interes narodu i kraju. Mieliśmy niedawno okazję się przekonać, a i historia nie szczędzi nam doświadczeń, jak kształtują się priorytety w sytuacjach kryzysowych. Z tych doświadczeń powinna płynąć nauka, że to gospodarz domu powinien wiedzieć: jaki dom chce zbudować, jakich fachowców do tego zatrudnić - żeby zrobili to uczciwie i rzetelnie - a nade wszystko powinien móc decydować o tym, z kim i na jakich warunkach chce w tym domu mieszkać. Trudno by było spotkać, nawet wśród największych filantropów, gospodarza, który wiedząc, że skoro jego synowie i córki, którzy będą z nim w tym domu mieszkać, a potrafią wykonać pełen zakres prac, mało tego, mając do tego zarówno pełne zaplecze zasobów, jak i technologii, dysponując wolnym czasem (bezrobocie wśród młodych kadr), będzie zatrudniał obcych fachowców, szczerbiąc przy tym domowy budżet. 
Oczywiście jest też sytuacja gospodarza bogatego, który zamiast angażować synów i córki w prace, może sobie pozwolić, żeby w czasie gdy starannie dobrana ekipa fachowców będzie budowała, to on, wyjedzie z rodziną penetrować oceaniczne archipelagi.
Należałoby jednak odpowiedzieć sobie na pytanie, w jakiej sytuacji jest polski gospodarz?
I dodatkowo na pytanie pomocnicze: „czy jest się gospodarzem we własnym domu?”.
Nie pozwalajmy tak bezmyślnie zabijać polskiej myśli technicznej, polskiego przemysłu, nie traktujmy młodych absolwentów, naukowców jak balast. Nie pozwólmy się im upadlać i nie pauperyzujmy ich mentalnie!!! Nie pozwalajmy im nabierać przekonania, że satysfakcję w pracy i godziwy zarobek można mieć tylko za granicą. 
Zaś polski rząd powinien zrozumieć, że korzystanie z unijnych dotacji, nie powinno polegać tylko na tym, że docelowo będą one składową montażu finansowego, potrzebnego aby stymulować rozwój omawianego sektora w krajach wysokorozwiniętych. 

Podsumowując i systematyzując, głównymi polityczno-prawnymi barierami rozwoju sektora odnawialnych, są :  
- niekonsekwencja realizowanej wobec odnawialnych polityki rządowej, 
- brak stosownego instrumentarium i odpornych na polityczne zmiany, eksperckich zespołów, które na bieżąco umożliwiałyby monitoring wdrażania i realizacji strategii rozwoju odnawialnych źródeł energii,
- brak programu umożliwiającego pełny i rzetelny monitoring dostępnych zasobów energii odnawialnej w Polsce, 
- brak procedur wspierających polskie przedsiębiorstwa w procesach przetargowych związanych z realizacją inwestycji w sektorze energii odnawialnych, 
- brak rozróżnienia w procedurach i instrumentarium administracyjno-prawnym, pomiędzy dużymi inwestycjami sektorowymi, a małymi inicjatywami związanymi z wykorzystywaniem instalacji małej mocy.
Reszta barier, które pragnę wymienić dotyczy zagadnień technicznych i sozoekonomicznych i związana jest głównie z:
- nierzetelnym szacowaniem dostępnego i możliwego do wykorzystania z technicznego punktu widzenia potencjału źródeł odnawialnych;
- jeszcze nie zawsze (choć już coraz bardziej) konkurencyjnymi w stosunku do energetyki konwencjonalnej, sprawnościami procesu konwersji energii odnawialnej na użyteczne formy, 
ciepło i/lub energię elektryczną,
- słabo przygotowana na odbiór nowych mocy i przestarzała technicznie infrastruktura elektroenergetyczna,
- wysokie koszty inwestycyjne realizowanych inwestycji sektorowych, wymagających stosowania mechanizmów wsparcia, aby produkowana energia mogła być na rynku energii konkurencyjna; 
- nie branie pod uwagę w rachunku efektywności inwestycji, rachunku kosztów uniknionych;
- brak rzetelnych badań, które w wiarygodny i przekonywujący sposób, w warunkach polskich, pozwoliłyby przeprowadzać pełny rachunek efektywności wykorzystywania odnawialnych źródeł w procesach energetycznych,
- niestabilne warunki inwestycyjne, w przyporządkowanym realizowanym inwestycjom horyzoncie czasowym, niemożność oszacowania ryzyka inwestycyjnego,
- zmienne i chimeryczne instrumentarium wspomagające finansowanie inwestycji OZE, 
- wciąż niewielka świadomość eko-energetyczna społeczeństwa, urzędników sprawujących odpowiedzialne za rozwój lokalnej infrastruktury energetycznej stanowiska, a także brak gotowych, uproszczonych, dostępnych indywidualnemu obywatelowi, procedur, wyjaśniających ‘krok po kroku’, sposób realizowania inwestycji opartych na źródłach odnawialnych.

Naszemu vortalowi marzą się : rzetelni naukowcy, w sprawnych zespołach badawczych, pracujący nad nowymi czystymi i zielonymi technologiami, nad których głowami czuwa niespiesznie, a mądrze rozwijający się sektor przemysłowy, partycypujący finansowo i stypendialnie w rozwoju technologii i kadr, które na co dzień finansowane są z przemyślanie zaprogramowanych projektów badawczych, ukierunkowanych i potrzebnych, na które ktoś czeka, a nie udaje że czeka. Przemysł owszem w dialogu z rządem, ale podporządkowany przyjętym ustaleniom, priorytetom, strategiom…
A nad tym wszystkim czuwający duch uczciwości, kompetencji i zdrowego rozsądku.

Tego nam wszystkim życzę i zapraszam do odwiedzania internetowej strony  :)
Iwona Bilska